Wczorajszy poranek o mało co nie doprowadził mnie do zawału...
Obtoczyłam piękny boczek w przyprawach i czosnku i grzecznie ułożyłam go w dużym naczyniu żaroodpornym, odwróciłam się tylko odkręcić kran gdy brzdęk tłuczonego szkła rozległ się w całej kuchni ... To mój Migotek siedząc wysoko w krzesełku zepchnął to wszystko na podłogę ;) Nic się nikomu nie stało .... Ale to nie wszystko, do tego gdy mąż zaczął to sprzątać to tak niefortunnie złapał za szklane drzwiczki od piekarnika, że się odkleiły i spadły, na szczęście się nie stłukły, ale moja psychika mocno ucierpiała ;)))
Dla uspokojenia ozdobiliśmy pierniczki
i dokończyliśmy ozdabianie serduszek z masy solnej i mojego pierwszego aniołka :)
A to mój bardzo cenny prezent, który dostałam w dniu dzisiejszym od starszego Chyzia
piękne, drewniane serce, które kupił mi będąc na bardzo fajnej, klasowej wycieczce w Ośrodku Edukacji Technicznej Pinokio.
Bardzo pouczająca wyprawa, wrócił szczęśliwy i zadowolony i co ważne buzia mu się nie zamykała przez godzinę tyle było opowiadania ;)))
No faktycznie, przeżycia jak z filmu grozy. Za to ciacha 1 klasa a prezent od syna piękny.
OdpowiedzUsuńTeraz to sobie bym kawusie zaparzyła i takiego pierniczka schrupała, wyglądają apetycznie. Dużo szczęścia że nikomu nic się nie stało!
OdpowiedzUsuńSerce dla serca cudowne!
Dobrze,że wszystko skończyło sie bez skaleczeń.... a kojenie nerwów super .Pieniczki nic tylko schrupać.Serducho cudne - myślę ,że bliskie Twojemu sercu.
OdpowiedzUsuńło jeny ło jedny :d no ale teraz to juz musi być lepiej :)
OdpowiedzUsuńbardzo fajny blog zostaję na dłużej :)
Współczuję kuchennej katastrofy, ale najważniejsze, że nic nikomu się nie stało. Pierniczki wyglądają bardzo apetycznie, a prezent od syna śliczny :)
OdpowiedzUsuń..ale smaka narobiłaś :) ja już nie mogę się doczekać robienia pierniczków-rok temu u mnie ciastki wisiały na choince i jak nawilgły to w nocy im ręce i nogi odpadały:D
OdpowiedzUsuńps. dziękuję za odwiedzinki i pozdrawiam, a raczej Wesołyś Świąt życzę :)!